Zaskakują kształtami. Wyrażają narodową dumę, pokazują piękno przyrody. Opowiadają historie. I same powoli stają się historią.
Bo autobus już nie przyjedzie. Odjechał, wraz z kilkoma innymi dobrodziejstwami, jakie kilka dekad wcześniej przywlókł w ten zakątek świata radziecki imperialista. Porzucone przystanki autobusowe są pozostałością czasów, gdy w każdym większym miasteczku pracował oddelegowany lekarz, nauczyciel, gdy elektrownia dostarczała prąd, ciężarówki – węgiel, a najodleglejsze zakątki Sojuza łączył pociąg i autobus. Cokolwiek nie myślimy o ZSRR – spotkani przez nas mieszkańcy byłych republik radzieckich bardzo często wspominali minione czasy z sentymentem. Dziś w niektórych miejscach Azji Centralnej w liniach energetycznych nie płynie już prąd, nauczyciele dawno porzucili swoje niskopłatne posady, a lekarze leczą, jeśli ich pracę opłaci ONZ lub Aga Khan Foundation.Natura nie znosi próżni. Odpowiedzią na brak prądu są chińskie panele słoneczne. Bardziej obrotni czy lepiej ustawieni wyślą swoje dzieci do międzynarodowych szkół w stolicy. Rolę publicznego autobusu przejmą prywatne busiki czy tzw. dzielone taksówki. W cieniu przystanku schronią się zwierzęta lub panie sprzedające jabłka.
* * *
Pierwszego przystanku już nie pamiętam, ale podejrzewam, że było tak: dziwaczna, pstrokata bryła wyrosła zza horyzontu, z daleka przyciągając mój wzrok. „Co to jest?!” Wykręcając głowę minęłam tę anomalię, która wybiła mnie z rytmu i monotonii nagniatanych kilometrów. Kilkanaście kilometrów dalej – następny. I jeszcze jeden. Przy którymś z kolei wreszcie zatrzymałam się, wyciągnęłam aparat. Kilka tygodni później nie odpuszczałam już ani jednego przystanku, ku najwyższej irytacji Janka, z którym mocno różnimy się pod względem zainteresowań i gustów.
Zapraszam na wycieczkę.
Materiał
Konstrukcje:
Głównie żelbetonowe, z elementami metalowymi.
Jedyne w swoim rodzaju lub prefabrykowane i składane niczym klocki LEGO.
Wykończenie:
– Sauté,
– Malowane pstrokatymi kolorami,
– Wyłożone mozaiką. Ach, te mozaiki!

Ciekawe, czy w ZSRR funkcjonowała fabryka ceramiki produkująca talerze i filiżanki specjalnie na potrzeby dekorowania przystanków? A może taka była skala strat , gdy ciężarówka z towarem jechała po radzieckich drogach?

Forma
Przystanek. Niby kilka kawałków blachy zbitych dla osłony przed wiatrem, deszczem czy słońcem…

…ale w przypadku niektórych przystanków to forma górowała nad użytecznością.

Ten sam kształt, inny widoczek

Szaleństwo żelbetonu.

Formy całkiem abstrakcyjne…

…albo realistyczne – np. w kształcie tradycyjnej kirgiskiej czapki

Symbolika
To są przystanki przepełnione symboliką, opowiadające historie.
Czasem wręcz – prefabrykowane historie. Przystanki składane z kilku elementów były powszechne zwłaszcza w zachodnim Kazachstanie. Każdy taki przystanek to mały rozdział z księgi tradycji i kultury narodu.
Tradycja biesiadowania: czaj z mlekiem, lepioszka, i dźwięki dombry (?)


Tradycja polowań z orłami

Liczne tradycje sportowo-muzyczne

Tradycja patriarchalna 🙂

Scenkom rodzajowym towarzyszą tradycyjne kazachskie wzory używane do dekorowania tekstyliów, instrumentów muzycznych i przedmiotów codziennego użytku

A czasem po prostu chodzi o to, że fajnie jest pojechać na wycieczkę.

Kirgiska oraz Kazachska SRR miały najwyraźniej tego samego dostawcę przystankowych prefabrykatów.

Muzyka – motyw numer jeden w Kazachstanie.


Często tematem przewodnim była apoteoza przyrody:


W Pamirze też mają powody do dumy – góry, orły, owce Marco Polo…

i…. no właśnie…

Jak tu się nie zachwycać?
Dla porównania – tak wygląda współczesny, funkcjonujący przystanek w stolicy Kirgistanu epoki kapitalistycznej wolnej amerykanki:

* * *
Pomysł na przystankowy wpis pojawił się już w trasie. Zdjęcia – wybrane i posegregowane – leżały na dysku od kilku miesięcy. Ale ciągle nie mogłam się zebrać by napisać tych kilka słów i wrzucić na bloga.
Aż do dnia, w którym Janek, przeglądając Internet, odkrył to:
i zawołał mnie, mówiąc: „Marzena, ty to czasem masz naprawdę fajne pomysły! Żebyś tylko od razu je realizowała”.
Poznajcie więc Christophera Herwiga, który w podróży po krajach byłego ZSRR natknął się na takie właśnie niesamowite przystanki, zachwycił się nimi, a następnie spędził kilka kolejnych lat dokumentując te przejawy geniuszu i fantazji radzieckich projektantów. Efektem „projektu: przystanek” jest album ze zdjęciami ukazującymi kawałek historii.
To niby tylko przystanki, ale ile można z nich wyczytać. Ile historii przemian gospodarczych i politycznych, historii wyrysowanych granic, które poprzerywały linie energetyczne i trasy komunikacji publicznej. Kawałek historii ustroju, który – przy całej swej okrutności – tyle finezji poświęcił czemuś tak trywialnemu, jak przystanek autobusowy.
Polecam zainteresować się stroną NAGNIATAMY PL .Zobaczcie pasję dwojga wspaniałych,pełnych pasji młodych ludzi Jest to siostrzeniec mojej przyjaciółki Oli Szajdzińskiej. Zwiedzili pól świata na rowerach.Pasja tych młodych jest nieograniczona Jeszcze raz polecam.
1) super sprawa, nie tylko was zafascynowały tamtejsze przystanki https://vimeo.com/85582010
https://vimeo.com/85582010
2) także w Polsce ten temat jest ciekawy 🙂 http://ksiegarnia.pwn.pl/produkt/185204/przystanki-polskie.html
Dzięki kilku wyprawom rowerowym po granicach Polski mam wielki sentyment do tych prowincjonalnych przystanków. Niezliczoną ilość razy dawały wytchnienie niczym lipa Kochanowskiego 😉 a także nie raz dawały schronienie przed ulewą.
jeszcze krótki artykuł: http://www.bryla.pl/bryla/1,85301,12307531,Przystanki_polskie__Czyli_oddolny_dizajn_elementu.html
Stef: przeczytaj wpis do końca 😉
aa 😉
Zapowiada się ciekawie 🙂
Ale znalezisko. Prawdziwe dzieła sztuki! A gościowi, to nic tylko pogratulować takiej pasji 🙂
Mam to samo – całą masę tematów do opisania. A przystanki zacne 😛
dobre przystanki! A najlepsze są te, o ktorych tylko lokalni wiedzą bo obcy w życu by się nie połapał. pzdr
Filip, dzięki za link! Faktycznie w Polsce też niektóre przystanki mają wymyślną formę i też obserwujemy proces zwijania się transportu publicznego, zwłaszcza na wsiach – prywatne busiki nie jeżdżą po deficytowych trasach, więc jak nie masz własnego auta to jesteś odcięty.
Cześć! Trafiłam do Was tak jak zazwyczaj bywa – przypadkiem, szukając informacji o promie z Baku 🙂 Przeczytałam kilka kolejnych wpisów, cofnęłam się do początku i cztery godziny później jestem już po lekturze całego bloga 🙂 Dziękuję, czytałam z przyjemnością, sporo u Was dobrych zdjęć, fajny klimat, sporo miejsc, które znam, trochę nieznanych 🙂 Pozdrawiam, trzymam kciuki za kolejne wyjazdy, a jeśli traficie na spotkanie w Poznaniu, na pewno przyjdę!
😉
Zazdroszczę Wam trochę tego podróżowania :)) Ja na razie mogę wybrać się na Fest Asia w Warszawie (festiwal dotyczący kultury azjatyckiej – 25 i 26 kwietnia), dalsze podróże muszą poczekać. A te przystanki to kawał historii – ciekawe czy w Polsce też by się podobne znalazły :))))