Singapur, Marina Bay. 18:00, przejście dla pieszych. Po drugiej stronie oni. Wystrzyżeni, wypachnieni i wylansowani do perfekcji. A my z naszymi rozczochranymi łbami jak zwykle pod prąd. Zielone. Pewnym krokiem ruszają prosto na nas. Ratuj się kto może!