Jak się żyje w Japonii, czyli kasa to nie wszystko

Kanapa cz. III: Japonia
Ja to mam, panie, szczęśliwe życie. Wstaję o świcie, pakuję ryżyk z plastikowego pojemniczka do mikrofali i nastawiam wodę. Po zagotowaniu zalewam wodorostowo-łososiowym sosem. W międzyczasie szybki prysznic, toaleta, akurat moje instant danie zdąży dojść, konsumuję pałeczkami, w mgnieniu oka. Raz, dwa wciskam się w markowe ciuchy, poprawiam fryz, iPhone w dłoń i do roboty! Muszę być punktualnie na ósmą. Po południu może jakiś szybki wypad na obiad do knajpy z europejskim jedzeniem i z powrotem za biurko. Wychodzę koło północy, wsiadam w metro, kilka chwil i jestem w swoim apartamencie, bach na łóżko, spać! I tak kółko się zamyka, często także w weekendy. Urlop? Jaki urlop! Przeciętny pracownik niższego szczebla nie ma co liczyć na taki przywilej. Im wyżej na drabince stanowisk, tym więcej dni urlopu. Zmiana pracy? Nie, nie – ze swoją firmą Japończyk wiąże się na zawsze.

Czytaj dalej Jak się żyje w Japonii, czyli kasa to nie wszystko

Historii z kanapy cz. II: Australia

Marc KanapaKulturowego stereotypu młodego podróżującego Australijczyka, jak mam być szczery, trochę się obawialiśmy. Zapraszając Marka na Couchsurfing, myśleliśmy – pewnie przyjechał na drugi koniec świata tylko pić, imprezować i nawet nie będzie mu się chciało z nami pogadać. Oczywiście okazało się, że nasze obawy były mocno na wyrost i Mark okazał się być całkiem fajnym gościem, choć rzeczywiście jak na Australijczyka przystało, był bardzo wyluzowany. Łatwo jednak nie sfrustrować się zbytnio życiem, rzucić studia w wieku dwudziestu czterech lat, podróżować sobie po świecie i marzyć o zostaniu znanym fotografem, gdy matka ojczyzna daje nam takie możliwości zarobku, jak Australia.

Czytaj dalej Historii z kanapy cz. II: Australia

Nie taki couchsurfing straszny

couchsurfingCouchsurfing – niby wszyscy, którzy spróbowali, potwierdzają, że to fajna sprawa, ale ja i Janek zawsze podchodziliśmy do niego z nieufnością i dystansem. Jednak planując kilkumiesięczną podróż, w czasie której chcemy lepiej poznać odwiedzane kraje i mieszkających w nich ludzi, oraz – bądźmy szczerzy –  nie mając na tę podróż worków pieniędzy, przyszedł czas na bliższe zapoznanie się z tym portalem. Pod koniec tego roku, mamy nadzieję mieć ogromny dług wdzięczności wobec osób, które przyjmą nas w swoje progi. Tak ogromny, że postanowiliśmy zacząć spłacać go z góry i zaprosić parę osób na naszą kanapę na warszawskiej Pradze. Po dwóch tygodniach, mamy za sobą miks chińsko-rosyjsko-portugalskich gości.  Czy było się czego obawiać? O tym poniżej.

Czytaj dalej Nie taki couchsurfing straszny